Połączenie pracy i życia prywatnego oraz balans pomiędzy tymi dwoma obszarami to temat, który wywołuje wiele emocji zarówno z perspektywy pracowników, jak i pracodawców. Moje podejście do tej kwestii jest oczywiście subiektywne i reprezentuje tę drugą grupę, jednak wydaje się, że jest racjonalne i sprawdza się przez wiele lat współtworzenia przeze mnie firmy Marco
Oczywiście, każdy z nas podział czasu poświęcony na pracę i życie prywatne będzie konfigurował sam, mając na uwadze swój charakter, poglądy i sposób na życie. Ja od wielu lat wychodzę z założenia, że te dwa obszary powinno się przeplatać, a nie oddzielać sztywną granicą. Z naszych doświadczeń pracy w Marco wynika, że przy skomplikowanych zadaniach, które wymagają od nas czasem natychmiastowego działania, nie jesteśmy w stanie kontrolować projektów tak, aby praca nad nimi kończyła się równo z końcem naszego dnia roboczego. Bywa i tak, że dla dobra klienta, organizacji i powodzenia projektu musimy coś robić o 19:30, czyli w naszym czasie prywatnym. W moim przekonaniu najlepiej jest ustalić procentowo ilość czasu, jaki w ciągu dnia poświęcamy na pracę i życie prywatne, z tym, że to ostatnie możemy podzielić również na obowiązki i przyjemności. Celowo podzieliłem życie prywatne na obowiązki i przyjemności, ponieważ myślę, że warto dbać o to, aby ewentualne przesunięcia robić w obszarze przyjemności, nigdy obowiązków, np. domowych czy rodzinnych. Dzięki takiemu zabiegowi możemy być elastyczni i uniknąć sztywnych ram czasowych, w których powinniśmy być aktywni akurat w danym obszarze.
Najważniejsze jest jednak, aby pod koniec dnia, kiedy zrobimy coś na kształt rachunku sumienia, wyszło nam mniej więcej to, co założyliśmy. Normalnym jest, że czasem ten balans może być zachwiany i do nas należy decyzja, czy w kolejnym dniu zmienimy układ na korzyść zaniedbanej poprzedniego dnia aktywności, czy machniemy ręką, bo krótkofalowo nie wyrządziło to żadnych szkód. Pamiętajmy jednak o tym, żeby długofalowo trzymać się tych procentów i nie popadać w skrajności.
Patrząc z perspektywy organizacji i podziału pracy, można wysnuć tezę, że tak naprawdę tylko niektóre osoby w firmie mogą mieć problem z zachowaniem balansu, o którym mowa. W Marco jednym z kluczowych elementów pracy, wynikającym z naszej wizji i misji, jest ciągłe doskonalenie i usprawnianie procesów. W myśl tej zasady również pracownicy produkcyjni, których praca pozornie kończy się wraz z odejściem od maszyny, mogą poświęcać czas na działania rozwojowe po wyjściu z firmy. Zaangażowanie, które w naszej organizacji staramy się utrzymywać na wysokim poziomie, może powodować zachwianie work-life balance, dlatego myślę, że zasady, którymi się kierujemy, aby tego uniknąć, dotyczą wszystkich, bez względu na dział i rodzaj pracy. W tym miejscu warto również wspomnieć o partycypacji, czyli kluczowym aspekcie naszej metody zarządzania. W tym wypadku polega ona na tym, że osoby przeciążone obowiązkami powinny poprosić o pomoc i oddać część obowiązków innym. Staramy się być kompleksowi i wierzymy, że wspólnymi siłami poradzimy sobie ze wszystkim. Bardzo ważną kwestią jest również to, o co staramy się w Marco dbać, czyli obserwacja współpracowników. Jeśli widzimy, że ktoś jest przemęczony, ale bohatersko próbuje pracować od rana do wieczora, to w pewnym momencie mówimy: „Stop!” i spotykamy się z nim, aby wspólnie rozwiązać ten problem. Efektywność naszej pracy zależy od wielu czynników i jest indywidualną sprawą, jednak bywają takie momenty, kiedy wciągnięci w wir obowiązków zapominamy o sobie. Staramy się nie dopuszczać do takich sytuacji. Urlopy są w naszej firmie czymś zupełnie naturalnym, nie wpływają na ocenę pracownika i nikt nie musi obawiać się z nich korzystać. Inną kwestią jest oczywiście minimalne zainteresowanie firmą podczas nieobecności. W naszej rzeczywistości, gdzie oprócz fizycznego i intelektualnego zaangażowania występuje również emocjonalne, nie mamy kłopotu z utrzymywaniem ze sobą kontaktu podczas absencji, co w dużej mierze jest wynikiem poczucia odpowiedzialności za naszą pracę zarówno globalnie, jak i na poziomie procesu.
Przy temacie balansu pomiędzy pracą a życiem prywatnym nie sposób nie wspomnieć o nadgodzinach, które w firmowej rzeczywistości mogą być tematem dosyć drażliwym. W naszej organizacji takie zjawisko występuje i w zależności od intensywności danego okresu jest ono częstsze lub rzadsze. Staramy się jednak, aby żadna ponadnormatywna godzina nie była nieuzasadniona i nie pozostawała bez rozliczenia. W ramach dbałości o work-
-life balance ustaliliśmy wewnętrznie, że jeśli ktoś poświęcił na pracę swój prywatny czas, to my preferujemy, aby takiej osobie również ten czas oddać. Takie podejście pozwala uniknąć kuszącego czasem „pompowania” nadgodzin w celach finansowych. Wychodzimy z założenia, że jeśli ktoś potrzebuje pomocy w tym aspekcie, może przyjść i porozmawiać, a nie zaharowywać się i stawiać pracę ponad zdrowie czy relacje rodzinne.
Podsumowując, chciałbym jeszcze raz podkreślić, że każdy z nas zna najlepiej swoje możliwości i ma swój pomysł na życie oraz połączenie życia zawodowego i prywatnego. Warto jednak czasem zatrzymać się i zastanowić, czy nie zaniedbujemy któregoś z nich, tym samym wpływając negatywnie na siebie i innych. Ustaliwszy pewne zasady, będzie nam łatwiej kontrolować swoje życie i być bardziej efektywnym. Zachęcam również liderów, aby rozmawiali ze swoimi współpracownikami i obserwowali, czy proporcje nie są długotrwale zaburzone. Wszystkim nam powinno zależeć przecież, aby się rozwijać, budować wyróżniające się organizacje i zmieniać świat na lepsze.
Marek Śliboda,
prezes zarządu Marco Sp. z o.o.