Rozmawiamy z drem Aleksandrem Łaszkiem, głównym ekonomistą i wiceprezesem Forum Obywatelskiego Rozwoju oraz członkiem Towarzystwa Ekonomistów Polskich
Świat się zatrzymał – dosłownie – po raz bodajże pierwszy w historii. Ruch powietrzny zamarł, granicę są zamknięte, ludzie zostali w domach. Jak się Pan odnajduje w tej swoistej zamrożonej gospodarce?
Dr Aleksander Łaszek: Zwrócę uwagę, że nie cały świat się zatrzymał, tylko część gospodarki. Hotele, samoloty i punkty usługowe faktycznie stoją, ale rolnictwo, dostawy wody i energii czy sieci spożywcze pracują prawie normalnie, a przemysł farmaceutyczny czy IT pracują na podwyższonych obrotach. Ważne jest, abyśmy unikali generalizowania.
Nie wszystkie kraje zdecydowały się na paraliż swoich gospodarek. Czy to zamknięcie było konieczne?
Widzimy różne podejścia. Dla przykładu: w Szwecji urzędowe restrykcje są znacznie mniejsze, co nie znaczy, że ludzie sami z siebie nie ograniczyli kontaktów. Trzeba jednak pamiętać, że służba zdrowia w Skandynawii jest w lepszej kondycji niż w Polsce. Oczywiście z dzisiejszej perspektywy nie wiemy, czy to podejście będzie lepsze. To się okaże dopiero za kilka miesięcy. Doświadczenia innych krajów z poprzednich epidemii SARS czy MERS pokazały, że ucierpiały głównie usługi: turystyka, restauratorzy czy przewoźnicy, natomiast przemysł dość szybko odrobił straty, co z oczywistych względów nie było możliwe gdzie indziej – bo przecież nikt nie będzie nadrabiał zaległości w chodzeniu do restauracji. Obecnie mamy taką sytuację, że usługi stoją, a przemysł przetwórczy cierpi z powodu zamkniętych granic i problemów w innych krajach. W tej chwili najważniejsza gra toczy się o to, aby już po otwarciu gospodarki straty były jak najmniejsze.
Jak będzie wyglądał świat po COVID-19?
Spodziewamy się co najmniej recesji, ale po odmrożeniu gospodarki możemy liczyć na odbicie, choć pytaniem pozostaje jego skala. Bardzo trudno spekulować, co się dokładnie wydarzy i nie podejmujemy się takich prognoz. Z jednej strony należy się liczyć z koniecznością przebranżowienia – część miejsc pracy w gospodarce przestanie być dostępna, bo przedsiębiorcy zakończą działalność. Z drugiej strony w Polsce w dłuższej perspektywie na rynku pracy będzie brakować ludzi. Nasze społeczeństwo się starzeje, coraz więcej osób przechodzi na emeryturę. Na razie te problemy były maskowane przez napływ pracowników, przede wszystkim z Ukrainy, ale tu z kolei pojawia się pytanie, czy po otwarciu granic nadal tak chętnie będą przyjeżdżać do Polski. W obecnej sytuacji dużej niepewności i zmian zarówno firmy, jak i pracownicy będą musieli szukać pomysłów na dostosowanie się do warunków, dopasowanie swojego biznesu do okoliczności.
Unia Europejska i rządy na całym świecie uruchomiły szeroki strumień pieniędzy na ratowanie gospodarki. W Polsce pojawiła się Tarcza Antykryzysowa 2.0 oraz Tarcza Finansowa. Jak Pan ocenia skuteczność tych instrumentów?
Rząd poszedł w licytację, ile miliardów wpompuje w biznes, ale to nie jest najlepsza droga. Aby ocenić tarczę pod kątem skuteczności, pod uwagę wziąłbym warunki wejścia, sposób rozliczenia oraz finansowanie i kontekst instytucjonalny. Odnośnie do wejścia widać, że skorzystanie z tarczy jest dość skomplikowane, a ilość biurokracji nadmierna. Przewodniki liczą po kilkaset stron. Druga kwestia – rząd przede wszystkim szedł dotychczas w pomoc bezzwrotną, która częściowo jest źle kierowana. Wspiera głównie samozatrudnionych i mikro firmy do 9 osób, które wcale nie muszą być w złej kondycji, bo np. branża e-commerce ma się lepiej. Pomoc dla większych firm oparta na jednomiesięcznym spadku obrotów daje pole do manipulacji. Jako FOR mamy nieco inne rozwiązanie. Proponujemy wszystkim chętnym odsunąć składki ZUS i podatki oraz ewentualnie udzielać pożyczek za pewną opłatą, a następnie zweryfikować ich zasadność po roku i umarzać te środki, ale tylko tam, gdzie okaże się to niezbędne. Ostatni wątek budzący wątpliwości to zaangażowanie NBP w finasowanie tarczy. Rząd obchodzi konstytucyjny zakaz finasowania deficytu, co grozi nadużyciami. Choć po podobne działania sięgają też inne państwa, liczy się kontekst. Po pierwsze wiele z nich nie ma takiego zakazu w konstytucji, więc nie łamią prawa; co więcej, w innych krajach ewentualne wątpliwości mogą rozstrzygnąć niezależne sądy, a w Polsce rząd je sobie podporządkował. Po drugie zaufanie do dolara czy euro jest znacznie większe niż do złotego. Dotyczy to zresztą nie tylko gospodarki – dążenie do przeprowadzenia wyborów prezydenckich za wszelką cenę również podkopuje zaufanie do rządu. I w tym kontekście trzeba się zastanowić, czy władza nie będzie nadużywała finansowania drukiem pieniądza.
Zbliżamy się do momentu, gdy gospodarka będzie powoli odmrażana. Rząd ogłosił, że zrobi to w czterech krokach. Od czego powinniśmy zacząć?
Niezbędne jest współdziałanie z wirusologami oraz praca na rzecz zwiększania możliwości służby zdrowia, w tym ilości wykonywanych testów. Warto wziąć pod uwagę także wytyczne UE w sprawie np. otwierania granic. Dużo zależy też od sytuacji dookoła nas, w krajach sąsiadujących. Oczywiście im krócej trwa stan zawieszenia, tym straty będą mniejsze.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Marcin Kałużny